Południe. W Toronto wszyscy zabiegani. Każdy się czymś zajmuje. No może nie każdy, chociaż patrząc na miasto z góry widzi się tysiąc mrówek biegających po zatłoczonym placu. A w sklepach wielkie tłumy- o tej porze nie warto tu przychodzić, bo na pewno cię ktoś stratuje!
Na ulicy Ossington Avenue rozlegała się cisza. Na schodach prowadzących do niewielkiego domu siedział wysoki chłopak. Jego zielone oczy wpatrzonego w drogę, a w uszach małe, białe słuchawki.
Nastolatek miał na imię Patrick. Chodził do tutejszej szkoły, za dwa miesiące kończył 17 lat. Jego matka nie żyje od kilku lat, a ojciec jest szefem firmy budowlanej i nie ma go całymi dniami, chłopak nie ma rodzeństwa i zbyt wielu kolegów. Potrafi siedzieć tak całymi dniami opalając się i słuchając rapu. Jego skóra już nabrała lekkiej opalenizny. Jest przystojny, włosy koloru ciemny brąz , umięśnione ciało - czego chciec więcej! Jednak ma dziewczynę, typowa blondynka, podobno najładniejsza w budzie, ale ja tam mam inną wersję. Po prostu zapatrzona w siebie lalunia, która widzi tylko garstkę ludzi i swojego chłopaka. Nikt poza tym gronem dla niej nie istnieje. Rozumiecie, coś jak z filmu o nastolatkach.
W pewnym momencie chłopak odkłada słuchawki i bierze do ręki telefon- nieznany numer...
- Halo- wykrztusił Patrick.
- Dzień Dobry- odpowiedział męski ,poważny głos.
- O co chodzi?
- Może ty mi powiesz! - ktoś zaczął się denerwować.
- Tyle ,że ja kurde nie wiem o co chodzi! - wykrzyknął
- Nie wrzesz do cholery! Miałeś się dzisiaj zjawić na Foxley Place... pamiętasz?- zapytał ironicznie
- Kurde, przecież mówiłem,że nic dla ciebie nie zrobię!
- A myślałeś ,że masz coś do gadania? Zjaw się w tym samym miejscu za godzinę, przecież to niedaleko! Ale tym razem bez takich! - Facet rozłączył się.
Kurwa, pomyślał, jeszcze wpląta mnie w jakieś gówno ! Musze tam iść, nie chce ,żeby cos zrobił mi albo staremu.
Chłopak szybko się pozbierał odłożył słuchawki do domu ,nałożył koszulkę i wyszedł. Skręcił w prawo. Zobaczył przed sobą dwóch "wielkich" mężczyzn i wysoką zgrabną dziewczynę. Miała czarne włosy i prostą grzywkę. Podszedł bliżej. Wszyscy na niego patrzyli. Nagle dziewczyna się odezwała:
- Siema, no to witaj w naszej paczce i nie gap się do cholery bo ci oczy wylecą
Patrick słysząc te słowa ,czuł ,że się wygłupił ,ale jednocześnie czuł ból w oczach, jakby na prawdę ktoś je wyłupywał.
- Dobra to teraz słuchaj o co chodzi i pamietaj , nie ma ,że się wycofujesz.
Chłopak nie dał po sobie niczego poznać, ale bał się- zwyczajnie się bał. Z takimi ludźmi nie powinno się zadzierać ,a on jak głupi chłystek zadarł z nimi jakiś miesiąc temu. Myślał ,że zapomnieli, ale nie, przypomnieli sobie kilkadziesiąt dni później. Spokój, spokój się skończył i kiedy będzie ,chyba nigdy, chyba ,chyba, chyba ,że po śmierci!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No to sorki, że nie napisałam o co chodzi tym kolesiom, ale to w następnym rozdziale. A i tak napisałam ,że będzie o dziewczynie, ale to tylko na razie jest o chłopaku. No i wgl to zobaczyliście juz dwie główne postacie ( nie tych dwóch facetów) . Tak więc czekam na komentarze, a wy czekajcie na następny rozdział, a i jak są jakies blędy to przepraszam :D
~Justi~
Rozdział jest świetny ! :)
OdpowiedzUsuńPisz dłuższe rozdziały, tak żeby miały więcej niż 800 słów. Wtedy lepiej się czyta :)
;*
http://nobody-fanfiction.blogspot.com/
/Mrs.Horan
Dziękuje, i postaram się posłuchać odnośnie tej rady, ale wczoraj nie miałam weny :D Dzięki
Usuńmmm.. Toronto <33 już uwielbiam tą historię :)
OdpowiedzUsuń~Mrs.Tomlinson :*
No, będziesz mi musiała troszkę o tym miejscu poopowiadać. <3
OdpowiedzUsuń